Reklama

Niedziela Kielecka

Misja na Jamajce kwitnie

Zaczynali 25 lat temu od karczowania zarośniętego drzewami i krzakami kamienistego wzgórza. Każdy, kto temu się przyglądał, pewnie zastanawiał się po co? Po co tych dwóch kapłanów z dalekiej Polski przyjechało właśnie tam, w to miejsce na pustkowiu, z dala od ludzkich osiedli. Tak właśnie zaczynała się historia parafii w Maggotty na Jamajce, kwitnącej parafii.

Niedziela kielecka 9/2024, str. IV

[ TEMATY ]

misje

Jamajka

Archiwum

W misji pomagają lekarze z całego świata

W misji pomagają lekarze z całego świata

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wierni z parafii Maggotty na Jamajce na początku br. obchodzili jubileusz 25-lecia powstania ich wspólnoty. Wraz z nimi tę radość dzielił m.in. biskup pomocniczy diecezji kieleckiej Andrzej Kaleta. – Cel mojego wyjazdu był duszpasterski, wyjątkowy, dlatego, że uczestniczyłem w świętowaniu radości tego młodego Kościoła, 25-lecia zainicjowania misji na tej wyspie. Ćwierć wieku temu przybyli tam dwaj księża z diecezji kieleckiej: ks. Marek Bzinkowski oraz Andrzej Bełtowski. Pojechaliśmy tam i mimo iż ta daleka podróż była nieco męcząca, to dała mi bardzo dużo radości i satysfakcji. Co innego, gdy się wie o pewnych rzeczach z opowiadania, a co innego, gdy się to zobaczy, dotknie i w tym się uczestniczy – mówi bp Kaleta.

Opatrznościowy dar

Reklama

Wiele lat temu miejscowy biskup otrzymał od jednej z parafianek kawał ziemi, a raczej kamienistego zarośniętego chaszczami wzgórza. Przyjął darowiznę, ale nie bardzo wiedział, co z tym zrobić – komu potrzebna jest kamienista ziemia na wzgórzu porośniętym dżunglą? Odpowiedź szybko nadeszła. Właśnie w to miejsce opatrznościowo trafiło dwóch misjonarzy z diecezji kieleckiej. Biskup przekazał im te tereny, aby założyli misję. Początki były bardzo trudne. – Jak opowiadali mi nasi misjonarze, pierwszy zakup, jaki zrobili, to każdy z nich zakupił maczetę. Na Jamajce każdy gospodarz ma maczetę. Maczeta jest podstawowym narzędziem, powiedziałbym rolniczym, gospodarskim. Kieleccy kapłani właśnie maczetami porządkowali teren pod misję. Trzeba było własnymi rękami dojść do wszystkiego. Takie były początki – mówi Biskup. Swoją pracę zaczęli od budowy kościoła. Zbudowali także mały domek, w którym mogli zamieszkać. – Oczywiście niewiele zdziałaliby z miejscowymi ludźmi, którzy są bardzo ubodzy. I tutaj znowu musimy powiedzieć o kolejnym znaku Bożej Opatrzności, czyli o ludziach, którzy ze świata, z Polski, Stanów Zjednoczonych zaczęli pomagać, aby rozpocząć to dzieło – mówi bp Kaleta.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Miejsce spotkania z drugim człowiekiem

Diecezja kielecka od początku cały czas pomagała i nadal partycypuje i zaznacza swój udział w tej misji przez wsparcie zarówno modlitewne, jak i materialne. To wsparcie darczyńców zaowocowało wybudowaniem świątyni. Równolegle z kościołem powstała plebania. Kościół znajduje się na wzgórzu, a wyżej jakby w zwieńczeniu tego wzniesienia znajduje się skromna plebania. Składa się z pomieszczenia dla proboszcza, dwóch pokoi dla gości i salonu. Ksiądz Biskup podkreśla, jak ważna jest plebania, która jest miejscem spotkań. – Rzeczą charakterystyczną jest to, że w tej plebanii jest bardzo dużo ludzi. Jedni wyjeżdżają, drudzy przyjeżdżają. Na tym polega charakter pracy ks. Marka, on utrzymuje szeroki kontakt z ludźmi, nie jest sam. On tam jest z Panem Bogiem i ludźmi, dzięki temu możliwe były te kolejne dzieła, które realizował – mówi.

Misja się rozrasta

Reklama

Z czasem misja się rozrosła, przybyły kolejne budynki, które służą ludziom. Wybudowany został mały klasztor, w którym mieszkają trzy polskie siostry ze Zgromadzenia Sióstr Sercanek. Siostry są z wykształcenia pielęgniarkami i pracują w kolejnym dziele utworzonym przez ks. Bzinkowskiego szpitalu-klinice. Budynek szpitalny to spora przychodnia, podzielona jest na gabinety różnych specjalności. Jest gabinet stomatologiczny, okulistyczny i kilka innych. W gabinetach przyjmują lekarze. Ks. Bzinkowski, nawiązując relacje z różnymi osobami z całego świata, zachęcił lekarzy do pomocy w klinice. – Przyjeżdżają tam lekarze, studenci ze starszych lat medycyny i tam praktykują, pomagając chorym. Są to wolontariusze, oni nie są opłacani, sami przyjeżdżają, oferując swą pomoc. Na miejscu tylko otrzymują nocleg w godziwych warunkach oraz utrzymanie. Wśród lekarzy, których tam spotkałem, był lekarz pochodzący ze Stanów Zjednoczonych, kiedy on wyjechał, na jego miejsce przybył Polak, który wcześniej pracował w Indonezji, i teraz przyjeżdża na Jamajkę, żeby leczyć i pomagać, pracując przez dwa miesiące – mówi bp Kaleta.

Leczą, uczą, pomagają

Każdy z tych lekarzy przyjmuje dziennie po kilkadziesiąt osób, przychodzą tam ludzie z całej okolicy, wiedząc, że znajdą tu za darmo pomoc medyczną, co więcej, również lekarstwa otrzymują za darmo. Siostry utrzymują kontakt z organizacjami charytatywnymi w Stanach Zjednoczonych i otrzymują od nich medykamenty.

W tym katolickim ośrodku każdy może skorzystać z pomocy bez względu na wyznanie i pochodzenie. – Przychodnia jest kolejnym budynkiem i kolejnym dziełem, ale nie byłaby to pełna wypowiedź, gdybym pominął kompleksu budynków, które są poświęcone działalności pedagogicznej i dydaktycznej. Ksiądz Marek ze świecką misjonarką Martą Sochą prowadzi zajęcia z dziećmi i młodzieżą. Mają salę komputerową, organizują warsztaty muzyczne oraz warsztaty z innymi praktycznymi zajęciami ułatwiającymi życie. To także kolejny rodzaj działalności misyjnej – podkreśla bp Andrzej.

Nietypowa wspólnota

Słuchając opowiadania bp. Kalety, znając te wszystkie dzieła, misyjne rodzi się pytanie: Czy ks. Marek i wszyscy misjonarze tylko pomagają, czy robią jeszcze coś dla celów ewangelizacyjnych? – To wyjątkowa wspólnota. Różnoraka pomoc, to zaledwie początek. Dzieci, które korzystają ze wsparcia ich procesu edukacyjnego, ale także rodzice zaproszeni są do udziału we Mszy św. w niedzielę. We Mszy św. uczestniczą zarówno katolicy, jak i osoby, które są innego wyznania, a także ci, którzy należą do sekt. Wszyscy przychodzą, bo są zaproszeni – mówi Biskup, dodając: – Niekatolicy, uczestnicząc we Mszy św., nie przyjmują Komunii św., przyjmują ją tylko ci, którzy są ochrzczeni, ale oni uczestniczą w Eucharystii, słuchają homilii, uczestniczą w śpiewach, a kiedy wierzący przyjmują Komunię św., oni ustawiają się w kolejce do błogosławieństwa udzielanego im przez kapłana. Po Mszy św. zostają na katechizację. Podzieleni na grupy uczestniczą w formacji, słuchając katechezy, prowadzonej przez katechistów pomagających kapłanom. To owocuje. Dużo osób przyjmuje wiarę katolicką, stając się praktykującymi członkami Kościoła. Duch Święty działa w sercach ludzkich. – Parafia obecnie liczy ok. 350 osób, 25 lat temu, kiedy wspólnota powstawała, liczyła tylko osiem osób – mówi bp Kaleta.

Bądźmy misjonarzami

– Ta wspólnota to dar od Boga, a jednocześnie owoc pracy, nie tylko ks. Marka, który jest zresztą jakby twarzą tej misji, ale to jest owoc modlitwy nade wszystko i z tego trzeba sobie zdać sprawę. My bardzo często mówimy, że na misje trzeba gromadzić różne środki – owszem, ważne są pieniądze, ale najważniejsze są modlitwa i Boże błogosławieństwo, które z niej wypływa – tłumaczy bp Kaleta. Jak twierdzi, „bez Bożego błogosławieństwa nie ma dobrych ludzi, którzy przychodzą i nie wiedzieć dlaczego bezinteresownie wspierają tę misję”. Biskup Andrzej wyraża radość z faktu, że oprócz osób konsekrowanych, zakonnych sióstr, braci i ojców na misjach pracują również osoby świeckie. Jak mówi, „ludzie w pewnym momencie swojego życia, mając wykształcenie, dysponując wiedzą i umiejętnościami, medycznymi, katechetycznymi jadą na misje i realizują się w tej dziedzinie”. – Zachęcam do tego, aby się zapytać samego siebie: A może ja bym pojechał na misje? – proponuje bp Kaleta.

2024-02-27 11:03

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zamiast obrączek plastikowy różaniec

Niedziela sandomierska 41/2012, str. 7

[ TEMATY ]

misje

modlitwa

różaniec

ARCHIWUM AUTORÓW

Nasze afrykańskie wesele przeszło najśmielsze oczekiwania. Najpierw była Msza św. - w darach ofiarnych dostaliśmy... żywą kurę

Nasze afrykańskie wesele przeszło najśmielsze oczekiwania. Najpierw była Msza św. - w darach ofiarnych dostaliśmy... żywą kurę
Myśleliśmy, że to dobry żart, kiedy ks. Marceli Prawica, proboszcz zambijskiej parafii Chingombe, w liście zapraszającym do współpracy wolontariackiej obiecał tabuny witających nas baboonsów i huczne wesele. A jednak... Minęły „już” trzy tygodnie od naszego ślubu, a mieszkańcy przygotowali dla nas prawdziwą ucztę. Najpierw uroczysta Msza św. Kościół pęka w szwach, ludzie gromadzą się także przed świątynią. Połączenie kultur – zapach kadzidła przywiezionego z Polski, afrykańskie tańce liturgiczne, kazanie w trzech językach: cibemba, angielskim i polskim. W darach ofiarnych dostajemy żywą kurę. Będzie mięso na następny dzień. Dobrze jest znowu popatrzeć na znajome twarze – kto jest, kto przytył, kto urodził, kto wyjechał do szkoły, ale jest nadzieja, że wróci za kilka dni, gdy będzie transport. Nasze afrykańskie wesele – to jedno wielkie przedstawienie przygotowane specjalnie dla nas. Rytualne tańce ociekające erotyką naturalną dla tego regionu. Przemówienia. Quizy, skecze i zabawy. Wspólnotowe picie mukoyo, napoju przygotowanego ze specjalnych korzeni i wszechobecnej kukurydzy. Zachwyca nas symbolika ukazująca znaczenie rodziny w kulturze afrykańskiej. Dostajemy też prezenty – ręcznie wykonaną siekierkę i motykę. Bo mąż ma za zadanie walczyć z problemami. Niezależnie od tego jakie będą – czy jak młody bambus czy olbrzymie, jak baobab, mąż powinien się z nimi zmierzyć. Najlepiej wycinając je w pień uderzeniem za uderzeniem. A kobieta ma mu towarzyszyć użyźniając to, co tworzą razem, by wydało owoce. Dalej: tradycyjna mowa weselna będąca odzwierciedleniem otaczającej nas przyrody. Kiedy idziesz przez busz, możesz znaleźć wiele dróg. Dookoła usłyszysz tysiące głosów, zawiesisz wzrok na tysiącu pięknych stworzeń. Ale musisz być ostrożny, żeby nie zagubić właściwej ścieżki. Dla małżonków jest tylko jedna droga: razem. Niezależnie od tego, co ich spotka w czasie wędrowania. A jednak – tu także są problemy. Wiele dziewcząt porzuca szkołę, by urodzić dzieci. Tyle osób zarażonych wirusem HIV. Tyle samotnych kobiet z gromadką dzieci, którymi zajmują się inne kobiety z rodziny. Przemoc, gwałty, zdrady. Czy jest recepta na ulecznie sytuacji? W ciągu tylu lat pracy misjonarzy udało się wypracować wśród lokalnej społeczności przekonanie, że rozwiązaniem może być małżeństwo sakramentalne. I tak w dwa tygodnie później uczestniczymy w uroczystości zawarcia związku małżeńskiego…pary żyjącej od prawie 30 lat w małżeństwie rytualnym, posiadającą gromadkę dzieci. Zamiast drogich obrączek zakładają sobie na szyje plastikowe różańce. Da się? Da się…
CZYTAJ DALEJ

Watykan: ukazał się audiobook encykliki Benedykta XVI "Spe salvi"

2025-12-29 10:36

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Vatican Media

„Jubileusz dobiega końca, ale nadzieja, którą dał nam ten Rok, się nie kończy: pozostaniemy pielgrzymami nadziei!” – powiedział Leon XIV na ostatniej audiencji jubileuszowej. Aby pomóc w realizacji tego postanowienia polska redakcja Vatican News bezpłatnie udostępnia swoim czytelnikom audiobook encykliki Benedykta XVI Spe salvi o nadziei chrześcijańskiej.

Jest on dostępny na portalu Vatican News pod linkiem: vaticannews.va.
CZYTAJ DALEJ

2025 – rok intensywnego rozwoju UKSW

2025-12-29 21:51

[ TEMATY ]

UKSW

UKSW

Mijający rok był dla Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego czasem intensywnego rozwoju, ważnych decyzji strategicznych oraz wydarzeń, które na nowo określiły miejsce uczelni na mapie szkolnictwa wyższego. UKSW umacniał swoją pozycję w prestiżowych rankingach, poszerzał współpracę międzynarodową, inwestował w infrastrukturę i nową ofertę dydaktyczną, a jednocześnie konsekwentnie pozostawał wierny swojej misji, łącząc w sobie wrażliwość na człowieka, troskę o dobro wspólne i odwagę stawiania trudnych pytań.

Był to rok intensywnej i kreatywnej pracy – pracowników badawczo-dydaktycznych, administracji, studentów i doktorantów – współodpowiedzialnych za kształtowanie oblicza UKSW. To właśnie codzienna wspólna i odpowiedzialna praca wszystkich, zaangażowanie i gotowość do podejmowania nowych wyzwań sprawiły, że uczelnia mogła z powodzeniem rozwijać się w wymiarze naukowym, organizacyjnym i duchowym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję